Tak kiedyś utrzymywano zimą drogi

W obecnych czasach dla wielu kierowców zima jest najgorszym okresem do podróżowania. Tymczasem w przeszłości zima sprzyjała podróżom znacznie bardziej niż wiosna lub jesień. Mróz i śnieg były bowiem mniejszym utrudnieniem niż błoto. Drogą stawały się zamarznięte rzeki, jeziora, morza, a na wyprawy podążali tylko ci z największa potrzebą, odpowiednio zamożni. W latach późniejszych gdy rozwinęła się poczta i podróżowanie stało się tańsze i modniejsze, nawierzchnia dróg zimą miała dobrze ubity śnieg, na którym sanie i konie lepiej sobie radziły. W miastach nadmiar śniegu wywożono poza mury, choć i też nie zawsze, bo woda przy roztopach czyściła ulice i rynsztoki.



GDDKiA

  • Do odśnieżania zasypanych traktów stosowano pługi ciągnione przez konie, a śnieg usuwano ręcznie przy pomocy odgarniaczy i łopat
  • Po I wojnie światowej nastąpił rozwój specjalistycznych maszyn do usuwania śniegu
  • Po raz pierwszy sól do zimowego utrzymania dróg zastosowano w Polsce w latach trzydziestych XX w.

Pojawienie się dróg kolejowych i samochodowych zmieniło potrzeby jak i wymagania utrzymania zimowego. Pociągnęło to za sobą konieczność zapewnienia nieprzerwanej przejezdności dróg bez względu na porę roku i warunki atmosferyczne. Był to kosztowny luksus, który z czasem stał się przyziemną koniecznością, ale nadal za duże pieniądze. Dopiero po I wojnie światowej do tej sprawy zaczęto podchodzić z większą uwagą.

 

Odpowiedni projekt drogi ustrzeże przed jej zasypaniem

Z początkiem XX wieku przejezdność nie oznaczała braku śniegu, ale możliwość przejazdu po wyznaczonym szlaku. Do walki z zaspami śnieżnymi drogowcy wykorzystywali doświadczenia kolejarzy przy odśnieżaniu torów. Nasypy kolejowe powyżej 0,7 m i wykopy poniżej 8 m rzadko bywały zawiane stąd istniała praktyka, iż walkę ze śniegiem na drogach winno się zaczynać już na etapie projektu drogi, by jej niweleta przebiegała na odpowiednim poziomie względem sąsiadującego terenu. Uważano, że oczyszczanie dróg zimą wymaga sporo czasu i nakładów, w wielu wypadkach jest bezcelowe, a wszystkie stosowane do tej pory sposoby walki ze śniegiem są tylko półśrodkami i tylko właściwie zaprojektowana droga uchroni przed jej zasypaniem. Ponieważ większość już istniejących dróg biegła na poziomie przylegających terenów, zdarzało się że nie odśnieżano ich wcale, a przy podejmowanych próbach środki, możliwości sprzętowe były ubogie.

 

Jednym ze sposobów zwalczania zasp były wszelkiego rodzaju urządzenia zapobiegające zawianiu drogi. Zaliczały się do nich wały ziemne, mury, zalesione pasy, parkany, żywopłoty, płoty czy przeciwśniegowe zasłony ruchome w postaci zbitych łat, drewnianych ścian czy elementów plecionych z wikliny. Odśnieżanie już zasypanych traktów przeprowadzano głównie przy pomocy pługów ciągnionych przez konie lub ręcznie przy pomocy odgarniaczy i łopat. Do wyrównywania zlodowaciałej nawierzchni używano bron. Miejsca śliskie lub pokryte gołoledzią posypywano piaskiem, żwirkiem lub popiołem.

 

Logistyka i koszty

Wzorem kolejarzy zalecano by poprzez objazdy rewizyjne rozpoznać potencjalne miejsca zagrożone zawiejami i w ich okolicach gromadzić odpowiednie środki do uprzątania śniegu takie jak oskardy, łopaty, miotły itp. Ważnym zadaniem było również zabezpieczenie odpowiedniej siły roboczej poprzez pozyskanie informacji o lokalnej ludności zdolnej do pracy. Naczelnicy oddziałów drogowych mieli za zadanie ewidencjonowanie sprzętu i wyznaczanie miejsc stacjonowania pługów odśnieżających. Do akcji zimowej rzadko używano pługów motorowych ze względu na ich koszt i dostępność.

 

Polska odbudowując się na wielu płaszczyznach podjęła starania o usystematyzowanie walki ze śniegiem: określono sieć dróg o ekonomicznie uzasadnionej rozpiętości, nieprzekraczającej możliwości finansowych, w sposób zorganizowany i przemyślany, co było zgodne z duchem ówczesnych czasów. Znaczny wzrost ruchu w latach międzywojennych zmusił wiele państw do bardziej kompleksowego podejścia do sprawy odśnieżania dróg. Przykładowo koszt odśnieżania 180 000 km dróg w USA w sezonie 1927/28 wyniósł 5 mln dolarów (ok. 70 mln dolarów obecnie wg. CPI) i był siedmiokrotnie wyższy niż w sezonie 1922/23.

 

W miejsce konnych pługów specjalistyczne maszyny

Najprostszy sposób przeciągnięcia pługa konnego i dalsze rozrzucenie śniegu przy pomocy ręcznej był zbyt wolny i nie nadawał się do walki ze śniegiem na drogach tranzytowych. Stąd konieczność wykorzystania specjalnych maszyn albo dostatecznie silnych pojazdów które z tymi maszynami zdołają współpracować. W latach trzydziestych zaczęto więc organizować w Europie konkursy maszyn, w których rywalizowały tylko i wyłącznie specjalistyczne maszyny do usuwania śniegu. Konkursy mobilizowały producentów do zwiększania możliwości i wydajności maszyn wykorzystywanych do walki ze śniegiem na drogach co przekładało się na szybki postęp techniki w tej dziedzinie.

 

Pierwszy taki konkurs zorganizowano w 1930 roku w Alpach. Sprzęt lekki zaprezentowany w konkursie mógł usuwać warstwę śniegu do 80 cm. Zwycięzca w kategorii ciężkiej, amerykański Rotary Snow King C106, mógł odgarnąć zbity śnieg o grubości 2,75 m i szerokości 3,6 m odrzucając go na znaczną odległość z prędkością 5 m3/min. Dopiero wtedy zaczęto różnicować sprzęt do odśnieżania w zależności od przeznaczenia i wydajności. Zaczęto konstruować sprzęt lekki, równacze zastosowano do zgarniania śniegu na pobocza, specjalne szybkobieżne pługi nie tylko do zgarniania ale do równoczesnego odrzucania śniegu daleko za pobocze drogi, ciężkie pługi do przebijania zasp i odpychania nagromadzonych na poboczach ścian śnieżnych, specjalne ciężkie pługi rotacyjne do przebijania zasp i odrzucania śniegu na znaczną odległość od drogi.

 

Sól na drogi

Znajomość substancji chemicznych i ich właściwości zwróciła uwagę na sole, które na terenach zurbanizowanych miały rozwiązać problem odśnieżania. „Solenie” jezdni rozpoczęto w latach 30 XX wieku zakładając użycie soli powstającą przy wyrobie sody. Pierwsze próby w Polsce, z wykorzystaniem soli bydlęcej do walki z kurzem śnieżnym, podjęto na czterech odcinkach drogi z Łucka do Dubna. Próby oceniono pozytywnie triumfalnie ogłaszając że solenie jezdni nie tylko odkurza, lecz i utrwala jezdnię.

 

Dziś większość kierowców, pomimo znacznie sprawniejszych pojazdów i zimowych opon, nie dopuszcza by na drodze leżała cienka warstwa śniegu. Kto zaś pamięta by wozić zimą w bagażniku łopatę do odgarniania śniegu? Popatrzmy jak kiedyś odśnieżano drogi i jakimi autami podróżowano zimą.

 

Zdjęcia z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego oraz Zespołu Historii Drogownictwa GDDKiA.